środa, 16 marca 2011

Melodyjnym krokiem wkroczyłam do świata kolorów


Wiosna (jeszcze nie na dobre), ale zagościła już w naszym klimacie. Robi się coraz cieplej, choć podobno ma być jeszcze chłodno.
Zauważyłam, że niektórzy z nas tak bardzo oczekują na przyjemniejsze (czyt. cieplejsze) dni, że momentalnie przeskoczyli na wszystko, co jest "LETNIE". Jestem troszkę zdegustowana, ponieważ młode panienki od razu poczuły nowy klimat i wyciągnęły z szaf a'la skórzane kurteczki, a trochę bardziej leciwe towarzystwo ubiera baleriny na gołe stopy. OK, OK. Ja rozumiem wszystko, że taka moda, taki czas, miłość i wiosna, ale w naszym klimacie, przy aktualnych anomaliach temp., niektóre zachowania są zwyczajnie niewłaściwe. A właściwie, to są głupie.
Pomarudziłam trochę, a tu o kolorach ma być mowa. Nie będzie to rewolucja na miarę "Kuchennych rewolucji", ale polubiłam kolory. Soczyste kolory. Nie zamierzam odchodzić od ukochanego minimalizmu, ale może czasami coś, czymś delikatnie przełamię.


Uwiódł mnie nowy trend "dżungli". Bardziej kolorystyka zieleni. Od dawna poszykuję szpili w kolorze.. Z I E L O N Y M. I brak. Nigdzie nie ma. Sądzę, że na polskie salony (czółenka) przybędą w następnym roku, ale w przyszłym roku, to moja lista "must have" będzie nowa.


Poza kolorem natury, spodobał mi się kolor kobaltu i pomarańczowego. Hermèsowa torebka w odcieniu żółci może być dobra na każdą okazję (nawet ślub panienki Kate M.).



Od bardzo dawna świat mody trąbi o tym, że wszystko co jest nudne "wypada (już) z gry", a my wierne pionki mamy bawić się kolorkami jak kredkami.
Sądzę, że niektórym projektantom mieszanie farb wyszło całkiem na dobre. I zauważyłam, że na sezon F/W 2011/2012 nie tylko podstawowe kolory będą rządzić naszą garderobą. Czas najwyższy rozświetlić nasz marazm i uśmiechnąć się w stronę słońca.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz