sobota, 25 czerwca 2011

Dedykuję Tobie...

Oto i on, Juliusz Cezar, a za nim, w jego korowodzie, postępuje królowa Vivienne, pogromczyni greckich atletów, która przenosi mnie w świat wizualizowanej i stosunkowo niedalekiej przyszłości.

Rok 2012 zdaje się być rokiem hucznego świętowania, bo moja ojczyzna będzie przewodniczyć w UE i Londyn, który swoim przygotowaniem do Igrzysk Olimpijskich wyprze EUROpejską świetność Polski.
Nie uznaję (NIE)myślenia, że jeżeli mowa jest o sporcie, to outfit z definiowanego założenia musi być "na luzie", w kompletnej stylizacji "od stóp do głów" z najbardziej oldschool'owym logo. Przełknę i najlepiej wyprodukowaną podróbkę, ale ortalion? Nadaje się do wyrzucenia, i to błyskawicznego. Skąd ta mowa, mademoiselle?

Świetnie trzymająca się brytyjska projektantka wychodzi z innego założenia, poszukując "złotego środka". Sport może oznaczać elegancję, bo odbywające się eliminacje i zmagania, to nie tylko stadiony, ale i (przykładowe) wieczorne wyjścia.

Mężczyźni zakładają garnitury. Spodnie w kant, do kostek, z materiałową kratą i z rozporkiem prowadzącym po ukosie, z góry na dół, od prawej do lewej strony. Kolorystyka omawianego tailoring'u, to niniejsze standardy jak biel czy szarość, ale niebieski w sztafecie z fioletowym nie odpuszczają w rozgrywkach. Na prowadzenie wysuwa się i mój faworyt. Lekko połyskująca, klasyczna czerń plus mucha.

Będą szorty i dżins. Dresowe kompozycje. Pojawią się nowości na miarę rzemiosła Pani V. Połączenia dość niesztampowe, koszulo-swetry czy płaszczo-szlafroki. Wszystko to jest jednak w granicach (polskiego) zdrowego rozsądku.
Zwykłe tiszerty z nadrukowaną ikonografią Igrzysk Olimpijskich. Jeśli w pełni chcemy poczuć się jak wczasowicz(e), to zakładamy kurteczki i pleciony kapelusz na głowę. Panowie i w inny sposób troszczą się o nakrycie, nie zapominając o szalikach.. na głowie, rzecz jasna.

Atmosfera robi się gorąca, bo nie wiem, który "zawodnik" wytrwa pojedynek i zdobędzie chwalebny wieniec z liści laurowych.
Moje przeczucie może być mylne, jednakże ja kibicuję podkolanówkom. Panowie nie pokazują już ukształtowanych łydek, tylko chowają je w dłuższych skarpetach, i to koniecznie białych.
Skoro gramy, i świetnie bawimy się, to buty iście niesportowe. Sandały- gladiatorki, a więc kontynuujemy trend i mokasyny- czerwone czy niebieskie.
Dodatki- zajmują dalsze, małoznaczące miejsca.

Nachodzi właściwy czas, aby pożegnać się i złożyć gratulacje wygranym, natomiast przegranym życzę powodzenia w kolejnych cyklach mody, bo może kiedyś i oni staną na piedestale, zdobywając laur uznania.
Ja powracam do teraźniejszości z wybrakowanym zadowoleniem. Wszystko gra, ale kompozycja fioletu, pasków, krawatu, czerwieni i torby z motywem wschodu/Maroka?, burzy moją ocenę nadaną niezwyciężonej designerce mody.

Powyższa publikacja jest dedykowana Panu Juliuszowi Kuckiel

Z wyrazami szacunku,

as

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz