sobota, 14 maja 2011

No to kofi.

Coffee Heaven jest moim ulubionym miejscem. Kawa jest dobra, ceny są przyzwoite, stali bywalcy- przyjezdni. Wpadam tam na mokkę z podwójną porcją bitej śmietany, uczę się, czytam i odprężam. Nie zapominam o mojej miesięcznej lekturze- "Twoim Stylu". Jest to mądry magazyn i dobry dla mnie, a przede wszystkim inspirujący i podnoszący mnie na duchu.

Kiedyś już czytałam o Joannie Klimas- głównej sylwetce czerwcowego wydania TS. Dojrzała projektantka mody, która miłuje prostotę i minimalizm.
Sądzę, że i ja odnalazłabym się w jej projektach. Takich "zwykłych", szarych, nieubierających dzisiejszej i współczesnej kobiety, która musi błyszczeć, a jej ubrania są drobiazgowo przekopiowane od celebrytów czerwonego dywanu (dodam, że niejednokrotnie wspomniany Lagerfeld mówi nam, że projektanci powinni "kraść", a nie kopiować projekty nieżyjących już designerów wielkiego świata M.).
Pani Klimas zaliczyła "dół" w 2001 roku. Zbankrutowała. Przepraszam, ogłosiła upadłość swojej firmy. Jej kolekcje nie sprzedawały się, bo były "smutne", bez złotych guzików, o które prosiły klientki. Jednakże ona- nie poddała się.
Wierzyła i nadal wierzy, że do Polski przyjdą czasy, kiedy to kobieta zrozumie, że "mniej znaczy więcej" a krytykowanym za styl (nie)"celebrytkom" zwróci się honor za udane stylizacje.

Dobrym wtrąceniem do mojego posta jest jegomość, Pan Philip Treacy. Nie miałam zielonego pojęcia o jego istnieniu aż do ślubu królewskiej pary. Modysta był odpowiedzialny za zdobienie (wolałabym użyć słowa "przystrojenie") kobiecych głów na ceremonię i przyjęcie. Bardziej lubiani i znani, jak np.: Victoria Beckham, która miała na głowie mały stroik pasujący do sukienki z jej najnowszej kolekcji (przypominam, że jest odkryciem roku 2010 wg Biblii Mody - Vogue'a) i niebotycznych Louboutin'ków; następnie żona aktualnego premiera Wielkiej Brytanii zaliczyła małe "faux pas", przybywając na ślub w sukience z in. dodatkami bez kapelusza!!! Dała drobny upust mediom. Jednakże, to nie Lady przyczyniły się do (po)ślubnego zamieszania, które przyćmiło sprawę na linii Obama-Trump.
Księżniczka Beatrice miała najbardziej dziwaczny? niebanalny? nie do końca udany kapelusz? na ceremonii zaślubin.

To nie jest ważne; jej nieświadomy wybór przyczyni się do zaplanowanej aukcji sprzedaży "nakrycia", a cały uzyskany dochód zostanie przeznaczony na cele charytatywne. W pełni pochwalam niewymuszone akcje, które z krytyki w mediach przyczyniają się do niesienie pomocy dla tych, których nigdy stać nie będzie na zakup kapelusza za 1000 funtów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz