Egzaminy maturalne wyznaczają pewien trend, który nazywam(y) "zrobić prawko jazdy". Osiągamy pełnoletność, stajemy się bardziej dojrzali (czy aby na pewno?).
Niektóre zobowiązania powinniśmy mieć za sobą i zwyczajnie wykreślić z listy rzeczy "must do", tak samo jako odbębnić zadanie domowe z polaka.
Decyzję o podjęciu kursu na "prawko" odwlekałam w nieskończoność. Na przełomie I/II roku studiów, podjęłam wyzwanie i oblałam. Zgubiła mnie pewność siebie bądź niedouczenie.
I tak oto (ponownie) stoję przed wykonaniem zadania niewykonalnego :).
Kat zetnie moją głowę już za 5 dni. Powinnam dogłębniej analizować skrzyżowania równorzędne, a ja zastanawiam się jaki outfit w tymże radosnym dniu chcę mieć na sobie, aby nie przesadzić.
Oczywiście, że może być na sportowo, luzie, w zdartym (tudzież wynoszonym) i pewnym obuwiu. A jak skarpetki, to tylko oddychające (odradzam brand Nike).
Widziałam już kilku groźnie wyglądających instruktorów. Wszyscy prezentowali się nad wyraz uroczyście. Jak widać, koszula i krawat jest zestawem obowiązkowym. OK, podoba się.. ale czy i ja tak muszę? (a może chcę?).
Męskie koszule są spoko. Traktuję je jako sukienkę do niebotycznych szpil, jednakże damska wersja jest niewygodna. Sądzę, że elegancki "shirt" nie usprawniłby mojej jazdy, a wręcz przeciwnie, umęczyłabym się niemiłosiernie plus zastanawiałabym się czy i "gazeta nie wychodzi" przypadkiem.
Przechodzę w dół i napotykam na spódnicę, która odpada; a spódniczka- definitywnie. Legginsy- prowokują (są opinające, nie nosimy już rajstop czy nadkoloanówek pod nimi), zatem pozostają spodnie w wachlarzu "od wyboru do koloru". Krój staje się bez znaczenia, ale materiał już tak. Mamy wiosnę, aktualnie letnią pogodę. Zimowe "bo eleganckie" spodnie nie pasują (bezpośrednio piję do Pani, którą w dniu dzisiejszym widziałam w KOZAKACH do kolan!!!!!). Pozostając w niezmienionej materii, rekomenduję klasyk - jeansy. Są i zawsze będą OK.
Zniżając, zbliżam się do sedna. Buty- mogą być ulubione, ale przede wszystkim sprawdzone i o dziwo- przynoszące szczęście. Najbardziej standardowe trampki Converse'a może i są trendy, ale podświadomie pozbawiają mnie pewności siebie.
Wnioskuję i reasumuję. Najlepszym naszym rozwiązaniem będzie skromnośc. Postawię na jeans + białą bokserkę i kolorowy cardigan (choć jeden z elementów mojej kompozycji będzie TOP'owy) w połączeniu z czarnymi "nai(j)kami" (sama nie wiem, która forma jest bardziej poprawna..).
Biżuterię ograniczę do minimum i odrzucę rzucający się w oczy zegarek. Nie zapomnę o Kubusiowej gwiazdce Lilou, która mnie oświeci. Całość dopnę okularami przeciwsłonecznymi. Zielone oprawki z fioletowymi szkłami są średnio awangardowym wyborem. Torebka jest bez różnicy, najważniejsze, aby pomieściła wszytskie moje klamoty. I będzie dobrze.
Dziękuję Bartkowi mojemu instruktorowi, który wpadł na temat, a wena dołączyła do mnie podczas porannej kawy w Coffee Heaven.
Z życzeniami powodzenia na zaś!
AS
czwartek, 26 maja 2011
Uniform raz, proszę!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz