czwartek, 9 sierpnia 2012

Najlepsi w akcji!

HC zawsze będzie nieziemskim tworem, dobrym. Nawet, jeśli ktoś, kłapać będzie, że doroczna szopka jest bez sensu.
Święta ósemka Najlepszych rozmnaża się, ale czy płynie w dobrze-obranym kierunku? To jest dopiero pytanie... na miarę Versace?

Premiera marki była typowa, bardziej medialna. Jej wartość mogłaby wnieść do świata mody coś więcej, aniżeli za wyjątkiem imienia.
I po raz to już kolejny nie wiem (czytaj, nie rozumiem), o co jej chodzi. Są skrajności, mini & maxi, jak u Giambattista Valli, jednakże to u "Niej" nic nie trzyma się... kupy.
Wyższe, przepasane buty; kolorowe płaszcze i niespójność materiałów. Zbyt pstrokato. A może to ja jestem "na nie"?
Bardzo fajnym i top'owym akcentem jej mody jest złoto i opinające (bez pardonu) sukienki. Chwalę tylko szczupłe modelki i kończę z nią już.





Armani Privé to według mnie... Francja, zatem "nie może być lepiej", lecz nie do końca tak się dzieje.
Aktualna kolekcja, to przede wszystkim przecudowna kobiecość. Bliźniacze połączenia, zatem mam na myśli uniwersalizm w wyborze kroju najlepszego dla nas, i minimalizm (ha, zaryzykuję) à la COS.
Jego zima należy do wyblakłych odcieni niebieskiego i fioletu ("SIMPLE CP" również ma to i u siebie). Szerokie nogawki u spodni i skromne czółenka jak u ZARY. Materiały pociągające mój wzrok w bardzo niedobranym połączeniu. Nie pozostał obojętny na akcesoria i wznoszę oklaski za ozdobienie głowy.
Jestem pełna radości oglądając tak dobrze skrojoną i przygotowaną kolekcję. Nie on jeden zdaje się być prekursorem szarości & granatów, jako kolorów - kolejnych (do dodania) klasyków. I mała niecodzienność, bardzo liczna ilościowa kolekcja... Kolejny niewymuszony "plus".






Moja skromność, to Bouchra Jarrar, która mnie nie urzekła. Biel, czerń, camel'owy i może jakiś inny kolor- to przede wszystkim. Motyw przewodni stanowi pasek i nicość. Kolekcji nie potrafię zdefiniować czy nawet opisać, a tym bardziej przypisać do istniejącego trendu, może za wyjątkiem "wszystko in 1"?



Chanel od dawna mnie nie pociąga i po raz to już kolejny zabraknie jej w mojej publikacji. Jednakże, w załączeniu kilka projektów.
A może to Karl Lagerfeld wypala się? ;)




Kolejnym rzemieślnikiem mojego artykułu jest Dior, dobry Dior. Nowy (trzy-sezonowy) projektant odświeża markę, ale i dodaje jej nowych kolorów, wypierając trochę leciwe barwy. Jego kolekcja jest NIE Z TEJ BAJKI.
Nie kojarzę, aby kiedykolwiek wcześniej CD oparł się o prostotę? A tutaj, jak na wymalowanym obrazku, są spodnie 7/8 w kant w połączeniu z sukienkami. Inny przykład, to otwierające pokaz czarne garnitury. Różowa sukienka na bardziej "właściwe śniadanie" czy suknia na galę, której to nie krój, ale materiał wywoła zdziwienie.
Kolekcja jest miksem. Mnie osobiście, najbardziej podoba się odniesienie do lat 50. Nie może być inaczej, bowiem ten właśnie okres, to kwintesencja CD.






Gimbattista Valli kamufluje się. Przyozdobił buzię, kryje twarz.
Trzyma się innego trendu, a mianowicie swojego własnego. Wyolbrzymił naturę. Jest ona wszechobecna na każdym, pojedynczym projekcie.
"Fuego" i zieleń są wpisane w kanon, niemniej on nadał im nową rolę.
Kwiecistość to wzór, ale i zdobienie. Nie marnuje natury, a kolory ziemi przyozdabia listkami, złotymi.
Powinniśmy korzystać z basic'u jaki daje nam świat, bowiem w połączeniu z małym kunsztem dzieją się wielkie rzeczy, trudne w opisaniu. Brawo.




Givenchy jest jeden i ten sam. Ta sama bajka on & on. Jedno miejsce, dziesięć projektów.




Jean Paul Gaultier nie został wspomniany, bowiem "kabaretowa kolekcja" jest żartem (jego) Wielkiego formatu, ale nie mojej publikacji. Choć warto dodać, że "modowe portfolio" jest bardzo bogate i jako rodzynek stworzył modele i dla Panów.





Maison Martin Margiela to nowość, który nie został tak hucznie i barwnie powitany jak dorodna pani Donatella.
Kilkanaście projektów, kilka z nich zostanie okrzykniętych "NAJ". Kontynuuje koronkowy trend i w bardzo odważny sposób chowa swoją twarz.
Trend "buzi" (jakkolwiek chcemy go definiować) narodził się u MOSCHINO. Świat to polubił (tudzież kupił) i mnoży dalej bez końca.




I przyszedł najbardziej właściwy czas, aby przedstawić Państwu "Valentino".
Kolekcja jak najbardziej spektakularna i różnorodna. Kolejny on, który koncentruje się na darach Ziemi, ale nie tylko. Dodał granat, bordo i czerń.
Nie mógł pozostać obojętnym na delikatne drapowania, przezroczystość czy bogactwo tiulu. Spodziewałam się kolekcji na miarę "Ojejku, zakochałam się", a wyszło dobrze.






Jestem zadowolona z mojej publikacji i skromnie żegnam się!

Pozdrawiam,
as

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Taka jest Alicja

... Skromniejsza, pokorniejsza i wierniejsza.
Może nawet fajniejsza? Na pewno, jest ona (a może ja sama?) bardziej wrażliwa.

I ta, która uwielbia czapki, nawet teraz kiedy jest +20.
I setki rożnych innych (garderobianych) rzeczy, acz getry, trampki, i białe koszulki zawsze będą dla niej "naj".
Ostatnio wydaje fortunę na brand'owe ubrania, jednakże pogwałci tych dla których "must have" uczyni (czyni? nie tworze absurdów) "ich (rzekomo) lepszych", tylko dla kogo lepszych?
Tak, tak jest dobrze. I będzie dobrze.

Z gorącymi uściskami na początek tygodnia,
as

PS A czy wiecie co ja mam na sobie? Żartuję i nie odpowiadam ;).



poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Włoskie wojaże


Wyjechałam na wakacje, na dni kilka, do krainy niby mlekiem i miodem płynącej.
Wyjazd planowany, a jakby nie. Odwiedziłam cztery miejsca, których powiązań (ciągu?!) przyczynowo - skutkowych na marne doszukiwać się.

Na pierwszy odstrzał wybrałam Florencję, która "szału nie robi". Tutaj, idealnie pasuje nieznaczne wtrącenie, "im drożej, tym lepiej", dlatego stołowałam się w ponad dwu- i półwiecznej kawiarni "Gilli". Komplet = 'tirami sù' i latte macchiato = 16 EUR, jednakże nie żałuję, a miejsce rekomendować chcę i będę.
Jak zakupy, to tylko at Fratelli Rossetti. Jakość wyrobów skórzanych tak dobra, że dla mnie aż za delikatna. Fajnie spędzony czas to muzeum Gucciego i Salvatore Ferragamo. Niezłe wrażenie robi połączenie mostów, wypisz wymaluj jak w Paryżu nad Sekwaną. A jeśli ktokolwiek z nas zechciałby znużyć się w niecodzienności, melancholii Firenze, to zapraszam do przemknięcia przez most, do drugiej części miasta. Tutaj czas zatrzymał się.
Trzy dni we Florencji były "OK", następnie przemknęłyśmy (z koleżanką Agatą) do Livorno- drugiego największego portu we Włoszech. Mieścina wietrzna, z jedną główną (zakupową) aleją i anglojęzycznymi mieszkańcami (Bogu dzięki!). Mieszkańcy miłujący się w przerwach. Miasto jest "czynne" w godz. 09:00-13:30 i 16:30-20:00. Litości mej! W wolnych godzinach po prostu śpi, i ani jednego ducha na ulicy, nawet tej najgłówniejszej.
Lany Poniedziałek to było (niekoniecznie najlepsze) odkrycie miasta Pisa. Bezproblemowo odnalazłam (czy może MY?!) Wieżę, owszem krzywą, ale bardzo małą. Ludzi- tłumy, cinkciarzy- również. Jedyne, dobre wspomnienie, to przystojny właściciel kawiarni, i pozwolę sobie dodać, że Włosi są cool; a Włoszki, bez ogródek "brzydkie jak noc", pomijając kwestie jakiegokolwiek "stylu".
Ostatni dzień to Bologna. Moje nowe, piękne miasto, które pozostaje na liście "must see" za każdym razem, kiedy zawitam in da Italy. Może to być całkiem proste, bo jak z gestem wydać pieniądze, to zaoszczędzić na lotach, zatem "Ryanair" witam cię.
Przede wszystkim zakupów i sklepów szał (również z niechcianymi przerwami).

Powinnam ułożyć podsumowanie. Kraj ładny, mieszkańcy mili, komunikacja miejska i regionalna na najwyższym poziomie, i jedzenie- niekoniecznie powalające. Czas mile spędzony, acz nie jestem przekonana czy do kolejnej mojej eskapady obiorę Włochy. A może to w czymś innym sęk tkwi?

Tymczasem, przepraszam i pozdrawiam Was,
Uszanowanie,

as


niedziela, 22 stycznia 2012

Oczekujący Giambattista Valli!


... Który doczekał się kolejnej odsłony na moim jakże fajnym blogu.

To, czym zaskakuje mnie i klientelę świata całego, to "francuskie połączenia <3in1>", ale idąc dalej za ciosem, i projektując pod trend "Wszystko jest mi wolno", wydał na świat modele w wersji "4in1".
Nie przekombinował, ale postawił na uniwersalność.. butów. Już niebawem, będę wiwatować z jedno-wzornicowym modelem w kilku podstawowych kolorach. Pojawiły się i złote czółenka, które w parze z ciapatymi rajstopami tworzą "inność" do przełknięcia.
Nie powaliły "zwierzaki", i ich bardzo właściwe połączenia, ale Jego i moją słabością są (przecudne) sukienki. Po raz kolejny, pokazał materiały którymi dysponuje, i które lubi powielać. Postawił na czerwień, trochę beżu i fioletu, a także czerń (pomijając wspomniane już faktury). Większość "ulubionych" ma moją poprawną długość, od kolan aż po maxi (cieszę się, że nie ma wersji "Day & Night" :)).
Czymś zupełnie nowym dla nas, jest wpisanie mody w styl "jednolitego ubioru". Góra jest szersza, mam na myśli "oversize"(?), natomiast przyjmujący się dół jest w wersji 7/8.
Nie powinnam zapomnieć o wstawce z klasyku. Będzie i "mieniąca się czerń" w powiązaniu z dopuszczalnymi rozwiązaniami. To tak jakbym ja założyła białą koszulę, spódnicę w kratę i rajstopy w ażurowy wzór.
Radzę obkupić się na zaś, bowiem i za kilka dobrych miesięcy, futro (oby naturalne!!!) zstąpi na Nas.

Oczekując kolejnej zimy i przeklinając polski deszcz,
as