Wyjechałam na wakacje, na dni kilka, do krainy niby mlekiem i miodem płynącej.
Wyjazd planowany, a jakby nie. Odwiedziłam cztery miejsca, których powiązań (ciągu?!) przyczynowo - skutkowych na marne doszukiwać się.
Na pierwszy odstrzał wybrałam Florencję, która "szału nie robi". Tutaj, idealnie pasuje nieznaczne wtrącenie, "im drożej, tym lepiej", dlatego stołowałam się w ponad dwu- i półwiecznej kawiarni "Gilli". Komplet = 'tirami sù' i latte macchiato = 16 EUR, jednakże nie żałuję, a miejsce rekomendować chcę i będę.
Jak zakupy, to tylko at Fratelli Rossetti. Jakość wyrobów skórzanych tak dobra, że dla mnie aż za delikatna. Fajnie spędzony czas to muzeum Gucciego i Salvatore Ferragamo. Niezłe wrażenie robi połączenie mostów, wypisz wymaluj jak w Paryżu nad Sekwaną. A jeśli ktokolwiek z nas zechciałby znużyć się w niecodzienności, melancholii Firenze, to zapraszam do przemknięcia przez most, do drugiej części miasta. Tutaj czas zatrzymał się.
Trzy dni we Florencji były "OK", następnie przemknęłyśmy (z koleżanką Agatą) do Livorno- drugiego największego portu we Włoszech. Mieścina wietrzna, z jedną główną (zakupową) aleją i anglojęzycznymi mieszkańcami (Bogu dzięki!). Mieszkańcy miłujący się w przerwach. Miasto jest "czynne" w godz. 09:00-13:30 i 16:30-20:00. Litości mej! W wolnych godzinach po prostu śpi, i ani jednego ducha na ulicy, nawet tej najgłówniejszej.
Lany Poniedziałek to było (niekoniecznie najlepsze) odkrycie miasta Pisa. Bezproblemowo odnalazłam (czy może MY?!) Wieżę, owszem krzywą, ale bardzo małą. Ludzi- tłumy, cinkciarzy- również. Jedyne, dobre wspomnienie, to przystojny właściciel kawiarni, i pozwolę sobie dodać, że Włosi są cool; a Włoszki, bez ogródek "brzydkie jak noc", pomijając kwestie jakiegokolwiek "stylu".
Ostatni dzień to Bologna. Moje nowe, piękne miasto, które pozostaje na liście "must see" za każdym razem, kiedy zawitam in da Italy. Może to być całkiem proste, bo jak z gestem wydać pieniądze, to zaoszczędzić na lotach, zatem "Ryanair" witam cię.
Przede wszystkim zakupów i sklepów szał (również z niechcianymi przerwami).
Powinnam ułożyć podsumowanie. Kraj ładny, mieszkańcy mili, komunikacja miejska i regionalna na najwyższym poziomie, i jedzenie- niekoniecznie powalające. Czas mile spędzony, acz nie jestem przekonana czy do kolejnej mojej eskapady obiorę Włochy. A może to w czymś innym sęk tkwi?
Tymczasem, przepraszam i pozdrawiam Was,
Uszanowanie,
as
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Włoskie wojaże
Subskrybuj:
Posty (Atom)