wtorek, 12 lutego 2013

Wordpress

Drodzy Państwo, wszyscy mnie Czytający!

Informuję i niekoniecznie tak radośnie, że od dnia dzisiejszego publikuję dla platformy - wordpress.com

www.alicjaszablewska.com


I moje rozmaite wpisy znajdą miejsce - głównie na wordpress.com

Z szacunkiem do Was,

Pozdrawiam,
Alicja Szablewska


To all my good Friends and Readers,

I'd like to inform You, that since now, I will only publish articles at my new blog:

www.alicjaszablewska.com


Hopefully to see you there too. :)

Best regards,
as

niedziela, 10 lutego 2013

Mary Katrantzou competition?

Tak? A jednak nie. ;)

(Chyba) od zawsze lubiłam wykonywać kolaże, i tym razem wykonałam coś małego, artystycznego i w skromnej oprawie.

Projektantka Mary Katrantzou ma bujną wyobraźnię, lubi falbany, kształty i jest niepodważalnie oryginalna.


Pozdrawiam słonecznie w ten ponury dzień! :)
as

środa, 30 stycznia 2013

Tymczasem w Amsterdamie...

... trwa wystawa Viviane Sassen "In And Out of Fashion"- holenderskiej Pani fotograf, która (podobno) potrafi stworzyć "intymną relację z modelką", jak również Jej fotografia, to gra cieniem & soczyste kolory.

Viviane tworzyła fotografię "Afryka" - przez lata młodości, które spędziła na kontynencie.



Jednakże, jednakże trwająca wystawa przedstawia "modę" widzianą Jej aparatem.



V. współpracowała z kilkoma domami mody, między innymi Carven, Stella McCartney dla Adidas & Missoni.
Dodatkowo, fotografowała dla magazynów: "Numéro", "Double", "Pop" czy "Dazed & Confused".
Kolejno wyliczam, Jej osiągnięcia, to również kampanie reklemowe dla Acne, Miu Miu i (leciwego) Louis Vuitton.



Wystawa ukazuje dorobek artystyczny ostatnich 17 lat, natomiast ja dodałam i starsze fotografie.


Treściwie żegnam Was,
as




środa, 16 stycznia 2013

Ave Maria, Dolce!


A raczej powinnam była napisać "Do boju, do boju Dolce!".

Francuski Vogue (dzisiejsza i jedyna Biblia Mody) publikuje zdjęcia z pokazów mody kolekcji męskiej (F/W 2013/14), i co dziwniejsze, to włoskie kmiotki przodują w tej prezencji.

W swoich wypowiedziach często wspominam promienny duet Dominico Dolce & Stefano Gabbana, i tym razem postanowiłam, że podejmę ich u siebie, w swojej najnowszej publikacji.

Zacznę na spokojnie i taką zachowawczą minę zachowam.

Myślałam, że będzie to sensacją. Spodziewałam się "bum", jednakże jest szaro, buro, mała ciekawie.
Projektanci lansują jednokolorowe połączenie koszuli i krawata, wzór spodni jak u królowej Vivienne (rozmieszczenie rozporka, kolekcja S/S 2011), czarne kubraczki (sweterki z dolną linią na wysokości brzucha), atłasy, futrzane kołnierze.
Bardzo mocno inspirują się "boskością", kościołem, okay- motywami religijnymi.
Umieszczają je na przewiewnych bluzkach, z rozkloszowanym zakończeniem rękawa, poniżej linii łokcia. Dodają "kujonki", medaliki, paski i koronki.
Pojawiają się jednorzędowe guziki i marynarki.
Nie zauważam "brakującego ogniwa" - the latest trend - rękaw, którego długość kończy się poniżej kostki, natomiast u wszechmocnie uzdolnionych Projektantów jest "powyżej".





"Te ostanie marynareczki" stanowią absolutny hit.
Kolekcja usypia, obfituje mnogością modeli (w podwójnie rozumianym znaczeniu), ale to wierzchnie ubranie jest "godne", jak mówi dzisiejsza młodzież.

Kilka wzorów przekłada się również jako zdobienie płaszczy (dualizm?), które definiuję jako "kwiecisty błogostan".




Dopytuję samą siebie "Skąd ta inspiracja?".
Motyw jest jasny, a o co chodzi z "tym przekazem"?

Główkuję nad "rozporkami", nie deprecjonuję Monarchów, i głośno zadaję pytanie "Czy zmowa wśród projektantów jest możliwa?".
Pośpiesznie odpowiadam: tak & nie. I nie warto doszukiwać się klarownej odpowiedzi.

Tymczasem, zamykam publikację i błogosławię Im, i niech Im będzie.
Siebie natomiast stawiam pośrodku i z otwartymi rękoma zwracam się ku Niebiosom szepcząc "I co mi Panie dasz?".

Szczęścia Wam życzę,
as

wtorek, 4 grudnia 2012

Drżyjcie Państwo!

Spotyka mnie wielka przyjemność, kiedy odkrywam, uczę się i piszę o nieznanych dotychczas projektantach.

W miniony piątek, do grona "zaszczytnie wyróżnionych" dołączyła L'wren Scott.
Choć polski krawiec Rodrigo De La Garza & Joanna Klimas czekają na mnie, to ja wybieram tą niegdyś naïveté modelkę, która zapragnęła (s)tworzyć label z własnym "ja".
Kolekcje 'Jagger's Old Lady' są kobiece, bowiem chcą uczynić kobietę "piękną
i ponętną".

Zatem? Nie czekamy i zaczynamy!

A ja już, stosunkowo przed czasem, przedstawiam i opisuję - kolekcję Ready-To-Wear na najbliższy letni sezon roku kolejnego.
Wcześnie tak, bowiem kolekcja sama w sobie powstała dawno temu.
Tak naprawdę jest, że TO, co widzimy teraz, dało zmysł projektantom dwa lata temu i to materiał wiedzie prym.

Geometria, minimalizm, trzy kolory- otwierają portfolio. Kolejny model- kolejna prostota.
Biała spódniczka o długości do połowy ud, z uniesionym stanem, lekko rozkloszowana, z "artystycznie nieukończonym" wykończeniem. W jej środku jest biało-czarna pasiasta koszula, której to materiał stanowi "podstawę" dla butów i torebki. I kontrastująca mucha- nie trudzi się i nie burzy koncepcji koszuli, a dodaje jej tylko szyku.
Ostatni element look'u to biała marynarka. Klapy, stójka, imitacja kieszeni, długość rękawów do połowy dłoni. Prezencja wzorowa.


Trzydzieści kilka modeli zasługuje na trzydzieści kilka treściwych opisów, niemniej ja porzucam harmonogram i dokończę publikację "po swojemu".

Lady Scott trzyma się biało-czarnej kanwy. Prezentuje koronki, plisowane & ołówkowe spódnice, spodnie "7/8", długości nie dalej niż "za kolana" i opięcia.
Wąski pasek otula brzuch, zlewa się z całością i nie stanowi elementu "wykończenia".
Kolejny projekt, kolejne rozbudowanie. Dołączają pióra, jednakże w którymś momencie Ona stopuje i koncentruje się na jednym tonie, bieli.


Jednakże nie pozostaje on bez skazy i ubierają go czerwone okulary, złote guziki, czy tak ogólnie "anielskie zdobnictwo". Uroku i doda pewność siebie, drogie Panie.


Im dalej, tym kolekcja staje się bardziej "hot".
Turkus, burgund, kwiecistość, wyrazistość, trudna do zdefiniowania "zieleń".
Całość (kilku projektów) utrzymana jest w jednym module: spódnica poniżej linii kolana, strojne koszule, żakieciki i toczek.
Już całkiem niebawem, to królewskie przybranie stanowić będzie akcesorium dla mas.


Moja uwagę koncentruje poniższa "kiecka". Zachwyca! Ale czym?


Pozostałą cześć portfolio stanowi elegancja i kolejne szokujące "projekty".
Biel już dawno została zapomniana, natomiast teraz dominują czerwień & fiolet, krągłości i dwie maxi długości.
Wytworności doda para rękawiczek i symetryczne buty do kompletu.
Dochodzą kwiaty, berety, "nowe" okulary...


Kolekcja jest różnorodna, przeplata różne motywy i na pierwszy rzut oka, to trudno szukać spójności "stylu".
Mnożą się kolory, akcesoria, pojawiają nowe wzory bluzek, żakietów, spódnic, sukienek... i tak bez końca, jednakże Artystka doskonale zna swój target i nie gubi rytmu, pozostając wierną "kobiety pięknej i ponętnej".

Natomiast ja- rozwijam się i wyłapuję kolejnych "ulubieńców Świata".

Życzę sukcesów,
as

niedziela, 2 grudnia 2012

O, o, o! Facebook rules?

Moi mili, moi kochani!

Publikacji jest bez końca, mnożą się bez sensu (okay, "bez liku"), a ja postanowiłam wszystko zebrać i stworzyć profil na największym portalu społecznościowym "FACEBOOK".

Teraz, zapraszam Was do "The portrait of Lady Elizabeth".

Link poniżej: www.facebook.com/444257065638987

Pozdrowień czar,
as


My dear pretty Fans,

I would like to invite you to admire my new Facebook profile about fashion, fashion... and fashion ;).

The link is here and don't forget to "like it":
www.facebook.com/444257065638987

Kind regards,
as

czwartek, 22 listopada 2012

Jak pieknie jest?

Ladnie, calkiem ladnie wyszlo :).

We're the team, a zatem:
Model: Magdalena Dratwa
Hook Agency
Photographer: Monika Piecha-Ziółkowska
Monika Piecha-Ziółkowska Fotografia - Facebook fanpage
Make-up artist: Agnieszka Nowak
www.makijazownia.pl
Makijazownia Agnieszka Nowak - Facebook fanpage

Stylizacja & aranzacja: Ja

"Filigrando" Cafe & Lunch, Stary Browar - Poznań




"Weranda wine & lunch", Stary Browar - Poznań




Pozdrawiam,
as

środa, 21 listopada 2012

Tak czy nie?

Budzę się rano, i wciąż szukam odpowiedzi.
Jakiej odpowiedzi?

A jak brzmi pytanie?

Zatem, pytam się dalej, i?

I odpowiadam, że Łukasz Jemioł zstąpił do nas, do mas.

Jednakże "u mnie" nie będzie tak chwalebnie, bo tym razem głos należy do "przeciętniaków", czyli do kogo?
A do normalnych ludzi, odpowiadam.

Kolekcja chyba jest okay.
Projekty są ładne. Ich liczba jest zadowalająca.
Selekcja materiałów, kolorystyka, długości- to są wybory Klientów.
To, co widzimy, i to, co nosimy - to są nasze "uznania" dla Projektantów.

Biegnę dalej. I tą część rezerwuje dla siebie. Tylko jest "ale", bo ja już nie mam swojego zdania.

Biało, trochę mroczno, doszedł błękit, zaskoczyły srebrzystości i cekin-ki?
Projekty nie są wykończone, zadowalają mnie długości, faktury, urozmaicenia.
I tak jest trudno o "konstruktywną krytykę".
Pan Łukasz stworzył mixy, odnalazł w sobie inspiracje, nie (s)kopiował, oddzielił "LABEL" od BASIC'u... Geometryzacja, "zero minimalizmu", mini & maxi, wymieniam dalej i nie plącze.
Dwie sekwencje, warstwy, biała koszulka i (nie jej) uniwersalność, swobodne połączenia, przyszłe ciekawe stylizacje fanek. Bez końca, bez liku.

A jakiego zdania są uliczni komentatorzy?
To właśnie Oni nie pozostawiają suchej nitki na Nim.
Twierdzą, że tak tworzyć, to każdy potrafi, a ten Jemioł, to nie jest "ten sam Jemioł".
Obywatele patrioci dodają, że on nie jest "cool", a dla mnie jest to zagadka.
Wiedza czy niewiedza?
Zbieżność czy przypadek?
Uliczne śmiechowisko, odpowiadam.

Ja odcinam się od komentowania, wpis zamykam.
A opinia publiczna?
Jej ocena do mnie nie należy. To nie ja zstąpiłam i Wyrocznią nie jestem.

Uśmiecham się i niedbale pozdrawiam,
as

środa, 24 października 2012

Oto zostało podane "złote dzieło" Ani K.


Byłabym niepoważna, a przynajmniej rozbawiłabym samą siebie, gdybym po raz kolejny musiała przedłożyć Państwu postać Pani Ani Kuczyńskiej.
Czas jest już najwyższy, aby zainteresować się ważnymi projektantami polskiego podwórka wielkiej mody, i bynajmniej nie mam tu na myśli Jegomościa Zienia.

W miniony poniedziałek, w stołecznym & charyzmatyczno-kultowym miejscu (pałacyk generałowej Marii Agapijew), miała miejsce prezentacja najnowszej damskiej kolekcji "GOLD DUST" na sezon S/S '13 autorstwa wspomnianej Lady Kuczyńskiej.

Przyszłoroczne de facto portfolio, to kilkanaście (a może ciut więcej) modeli.
Target marki ewoluuje. Niegdyś, Ania Kuczyńska to poprawny (do bólu) minimalizm, a dzisiaj jest to urokliwy seksapil.
Zacznę od mniejszości, a więc kolory. Beże.. beże.. ale to nie były beże, bowiem odcieniem wpadały w coś. Następnie, dołączyła błyszcząca czerń i biel; fajny, fajny... jest ten biały.
Natomiast to, co jest kluczowym, to projekt i bynajmniej nie taki znowu "prosty".
Przywitały Nas inne połączenia, wycięcia i przewiązania, a nawet złoty emblemat. Lekko powłóczyste sukienki i krótsze w wersji nieobrażającej (nikogo) mini.
Bluzka, spódnica, body. Różne długości i szerokości rękawa. Bardzo przekrojowy album i niezwykle delikatny look damy u progu kolejnego roku.

Zatem, czyli jak? Tak po prostu, że jest to genialne dzieło i umywam się od dalszego komentarza.

Żegnam Was z uśmiechem na buzi,
as



K MAG! Dziękuję za zdjęcia!

wtorek, 23 października 2012

Partnerstwo

Nie dodaje przelotnych publikacji, nie kopiuje aktywnosci Facebook'a, ale tak wybrednie czuje sie dzis, i tylko dzis.
I fotografia nie zaskakuje jakoscia, ale pal to licho.




niedziela, 21 października 2012

Czesc! Jestem Ala! ;)

Rzadko stylizuje siebie.
Rzadko biore udzial w konkursach.
I sama juz nie wiem, czy jest to fun czy celowe zalozenie?!
Jak dla mnie, stanowi to tylko "mala zabawa" ;)

Pozdrawiam,
as

czwartek, 4 października 2012

Show jakiego (jeszcze) nie było

Nie tak często zdarza się, abym uczestniczyła w pokazach mody. W ostatnim jednak czasie - goszczę, obserwuję i piszę.

W miniony week-end udzieliłam się obecnością w poznańskim hurtowym pokazie mody.
Miejsce dość kultowe (toż to 'Concordia Design'), marki- zjawiskowe, a i klientela- niewybredna.

Pierwsza zasiliła swe szeregi marka MOSCHINO. I nie została doceniona.
Stylizacje okazały się niedobrane, ultra podstawowe kolory, a potencjał marki- został wypalony.
Jednakże nie było aż tak źle, choć większość pokazanych modeli była na "jedno kopyto", i mam tu na myśli: "żakiet & sukienka", "bluzka & spodnie".
Miłe zaskoczenie, to krótkie kraciaste żakieciki, drobne futerko i beżowa sukienka z niekształtną kokardą.
Nieustannie jednak przewijał się czarny w towarzystwie "czegoś". Chciałabym zrozumieć tą cześć pokazu, ale nie potrafię. Możliwe, że to ja jestem dzisiejsza, a założeniem była przydatność?!
Kilka modeli w codziennym połączeniu. Użyteczny cardigan, fioletowa bluzka, małe graffiti i klasyk włoskiego brandu, sukienka z wytłoczonymi malunkami.
Torebki z widocznym logo, ale i te duże, które nieustannie lansują Projektanci wysokiego szczebla. Dość spokojnie, a i trochę szkoda.
Zapomniałabym o czerwonych koronkach, które otuliły sukienkę. To cudeńko to był koniec, a jak to się dzieje? Wszystko, co najlepsze zawsze jest... na końcu.

Następnie pomijam Elisabettę Franchi i przechodzę do Pani Iwony Pfont.
Tutaj nie potrzeba wielkiego wysiłku (tudzież mojej kreatywności), aby pochwalić tegoroczną jesienno-zimową kolekcje Projektantki.
Nie na takie już "Dzień dobry" przywitały mnie złocisto połyskujące zielenie.
Czarne spodnie & żakiet wzoru Salvatore Ferragamo... I rozpoczyna się "aleja sław" - sukienek.
Są czarne, szare, przewinęła się i brązowa. Długości do kolan, rękawy od "zerowych" aż po kostki. Kroje niejednolite, trochę plisowane, cięte z ukosa, ale i na "banana". Dodatkowo, jeden "kolorowy" materiał w podwójnym wystąpieniu.
Twórczość Pani Iwony, to również oddzielne "góry" & "doły" i okrycie wierzchnie, które zakończyło pokaz mody.
Nie mogę zapomnieć o akcesoriach, opaskach z kokardą, które tylko dodały wdzięku smutnym modelkom. I spódnice, tak jakby "chabrowe"?
Przedstawione stylizacje były smaczne, przemyślane... A może taka jest właśnie "moda" Pani Iwony? Dodam i kończę, że kolekcja jest jedyna, oryginalna i Bogu dzięki... nieskopiowana.
Meritum mam już za sobą. Teraz czas na uzupełnienie.

Buty, butki kochane pochodziły z poznańskiego boutique'u STIVALI. Przedstawione marki, to na pewno CASADEI, Cerruti 1881 i...? Jednakże w ofercie jest jeszcze Gianmarco Lorenzi, John Richmond, a nawet piękniejsi. Mnie jednak zainteresowały szpilunie w wężowym wcieleniu, wiązane botki w lakierowanej skórze i baleriny - jako motyw przewodni pokazu - wygody.
Twórczym i ostatecznym dopełnieniem okazała się kolekcja naszej młodej i rodzimej Projektantki biżuterii, Ani Kruk.
Pani Ania mnie osłupiła. Przedstawione modele idealnie komponowały się z ubraniami, nie przyćmiły looku, a i rzekomo są one do kupienia za rozsądne pieniądze.
To, co tworzy córka Pana Kruka, to pasja, a zatem nie może być mowy o zarobku.
Nie wymarzę z pamięci swobodnie opadających korali z kolorowym wypełnieniem. Plus to bransoletki z kolekcji "Modern" i "Flowers".

Niecodziennie, ale zachęcam do zakupów w stolicy Wielkopolski.
as


"Wspomniane" brandy:
www.facebook.com/butik.paryzanka - MOSCHINO
www.facebook.com/iwona.pfont - Iwona Pfont (www.pfont.com.pl)
www.facebook.com/WloskieButy - boutique STIVALI (www.stivali.pl)
www.facebook.com/ania.kruk.jewellery - Ania Kruk (aniakruk.pl)

czwartek, 27 września 2012

Konkurs

”Do tańca trzeba dwojga” – krótka rozprawa autorska o przeszłej dobrej modzie, a współczesnej – strutej. O relacjach, które tworzą owe mody

Pracę swą rozpocznę od nieukształtowanej perełki, baroku.
Modę barocco widzę jako niecodzienną strojność, wyrazistość, połyskujące lica
i ciężkość w uniesieniu jej... w znaczeniu sukni tej.
Kokardy, piękne kokardeczki. Kunszt jest nie do podrobienia. I taką staram się widzieć modę po dzień dzisiejszy, będącą pełną genialnych (i stosunkowo tanich) materiałów, obszytą perfekcjonizmem wykonania i dobrego wykończenia.

Gdzieś zostało napisane, że sektor mody rozkwitł w latach międzywojennych
i w okresie po II wojnie światowej. Niestety, dwie ostatnie dekady to blednące promieniowanie przygasającego Słońca (w znaczeniu świata) .
Dziś, dokładnie dziś, świat mody serwuje nam „barokowe dzieła”.
„Wielcy” służą czasem, spełniają marzenia, ale oczekują sutego wynagrodzenia. Chriastian Dior czy Valentino, bowiem tylko oni są godni, to geniusze swojego fachu, ale też asy „Wielkiego Krawiectwa”.
Haute couture powinno być dostępne w wersji „cheap and chic”, jednakże nie jako „prêt-à-porter”, a jako niższy label, tak aby przeciętni śmiertelnicy mogli zasłużyć na odrobinę wypracowanego „luksusu”. Czy mam rację? Oczywiście, choć jest to wtrącenie nie na miejscu. Żyjemy na krechę, kupujemy za dużo i pragniemy uznania w oczach tych rzekomo „lepszych i fajniejszych”.

Cofam się w rozrachunku. Nie będę górnolotna i nie oczekuję wyglądu ponad miarę swoich możliwości. Nie zachłysnę się mówiąc, że marka „F&F”, a dokładniej „ta z TESCO” jest dość okay pod względem jakości, wykonania i ceny. I to ona tworzy „zdrowy romans”, mogący znieść kwas - ludzką krytykę, pomiędzy nami a modą, niewygórowaną modą.
Niegdyś, kilka lat temu, ubóstwiałam hiszpańską sieciówkę „ZARA”. W Polsce była to marka optymalna dla każdego, natomiast czym jest ona teraz? Małym domem (wielkiej) mody, ultra wysokimi cenami i nie do końca akceptowalną jakością. I my wszyscy JĄ kochaliśmy do czasu... Teraz marka nie gra fair play. Wykorzystała znak towarowy „Christian Louboutin” i miała tupet, aby sądzić się z obuwniczym bóstwem mody. „Relacja” byla wprost idelana, ale upadła, bowiem szczera miłość musi się na czymś opierać, prawda?
A skoro brnę, to czy Maja Sablewska jest dobrą reklamą dla MOHITO?
Reprezentuje styl nie z bajki tej marki, zatem nie może być mowy o udanym partnerstwie. Idąc wytyczoną sobie drogą, nie przemilczę Katarzyny Tusk. Nie mam nic do bloggerek, bo i sama nią jestem, jednakże chwalę słowa Pani Joanny Bojańczyk, że „... styl na ZARĘ jest żadnym stylem”. Zatem pytam „No, i co z tą modą Pani Kasiu? To chyba nie o takie „połączenia” nam się rozchodzi?”.
I w sumie mogłabym tak się rozwodzić w nieskończoność, ale... moda i jej relacje, to nie tylko polski rynek i moja opinia.

Może warto zapytać: A jak to dzieje się na Wschodzie? I niekoniecznie takim już dalekim. Najprawdopodobniej Chiny osiągną swój cel i staną się drugą potęgą przemysłu luksusowego, pozostawiając w tyle Japonię. Chińczycy przodują nie tylko w kupowaniu. Inwazja azjatyckich talentów na rynku europejskim nie jest zła, tylko czy musi być ona w takiej skali? My jako Unia bardzo chętnie otwieramy się na nowości, ale nie żeby ONI zalewali nas dosłownie.
Pociągnę i dorzucę coś jeszcze. Naszywka „Made in China” nie wywołuje smutku, kiedy kupuję sweterek polskiej, aspirującej do bycia "trochę wyższą" marką, jednakże „Made in EU” na koszulce od „Dolce and You” jest już inną bajką. Staram się pojąć nową politykę branży luksusowej, która została zachwiana kryzysem ekonomiczno-gospodarczym z lat 2008-2010, niemniej luksu musi pozostać luksusem.
Po raz n-ty czytam pytanie Patrizio Bertelli, dyrektora generalnego Grupy PRADA NV, „What do you care where I make my shoes?” i średnio czuję ochotę, aby rozwodzić się dalej, „on & on” nad powyższym wpisem, bo nie widzę szans na przetrwanie romansu DROGICH rzeczy Z BIEDNYMI krajami.
Moda, moda… Zgubna moda…
Nie bez powodu powracam myślami do przeszłości i po raz kolejny przywołuje Azjatów.
Słynna Coco Chanel projektowała dwie sezonowe, bardzo bogate ilościowo kolekcje.
I klientela kupowała. Sadzę, że nikt nie narzucał swojego zdania, że tylko „dwie kolekcje” wchodzą do modowego obiegu.
Dzisiaj, jest troszeczkę inaczej. Sklepów, a może bardziej elegancko „boutique” jest pod dostatkiem.
„Wystrojowe” kolekcje sklepów zmieniają się raz na dwa tygodnie, i nie widzę w tym nic zdrożnego, tylko cykliczność mody (tutaj mam na myśli trendów) jest nienaturalna.
Do niedawna musiało upłynąć minimum od 10 do 15 lat, aby jakiś trend zatoczył koło, wchodząc do obiegu, rozwijając się i nieuchronnie upadając. Lakierowane, szerokie paski były „cool” pięć lat temu, a na zbliżający się wiosenno-letni sezon, na nowo są lansowane przez francuski „higher level” brand. Takie rozwiązanie „mnożenia trendów” bez liku wydaje się być okay, bowiem mogę zaoszczędzić pieniądze i pozostać „na topie”. Z drugiej jednak strony, przesyt modą (stylami) wywołuje niestrawność, bo chyba nie chodzi o to, aby „wszystkiego było w brut”, nie wspominając o Azjatach...
i ewentualnych powiązaniach.

Raf Simons powiedział, że „XXI wiek nie zaczął się w roku 2000 – zaczyna się teraz, w czasach niepewności” .
Moda lubi flirtować, zawierać przelotne romanse, jednakże nie wszystkie są dla niej pożyteczne. Potrafi też mścić się i bezlitośnie odrzucać „dobrych, aspirujących i zmęczonych” w niepamięć.
Natomiast ja uważam, że wszystko, co przytrafia się światu mody ma swoje uzasadnienie, nawet jeśli z czasem, „ta krótka znajomość” kończy się niepowodzeniem.
Wszystko, co „doświadcza” modę, tworzy naszą kulturę i uczy projektantów.

... Skromnie tylko dodam, że po burzliwej miłostce, „back to basic” może się okazać najlepszym rozwiązaniem i wskazać drogę na nowy związek.

poniedziałek, 17 września 2012

Oto i ona, Marta Boliglova

O czym tu pisać? O Marcie czy chaosie? A może o Chaos'ie Marty Boliglova?

Miało być hucznie, tak fantastycznie, nawet pysznie. A wyszło tak zwyczajnie. Początkowo pomyślałam "Poznańskie vanity fair" i próżny ten, kto pomyśli, że "chodzi o przerost formy nad treścią", jednakże organizacja to nie jest mój kawałek chleba.
Miniony week-end miał pewne, dobrze ogłaszane wydarzenie "Celebration Fashion Festival". Mnie jednak zabrakło i Celebration i Fashion- przynajmniej tej na miarę tak dobrze rokującego eventu.
Plus to atrakcje. Młoda następczyni Lany del Rey czy początkujący projektanci (naszej) mody, którzy bez skrępowania pokazali swoje modele, mając
(w przysłowiowym) nosie krytykę niezainteresowanej publiczności. Ja jednak czekałam na Martę Boligłowę.

Poznańska projektantka tworzy od roku. W końcu odnalazła siebie, zrobiła szach & mat - który stanowi jej markę "Chaos by Marta Boliglova". I jest to nazwa definiująca treść, jej treść.
Bezcelowo szukać minimalizmu, Chanel'owskiej klasyki czy harmonii (u) projektów. Jest ostro, drapieżnie i całkiem smacznie. Pierwsze jej projekty, rzeczę "początkujące kroki" - sukienki. Teraz, po roku i kilku sukcesywnie,
i z pełnym sukcesem wydanych kolekcji, jest "z pazurem". Sama Ona jest marką, przywdziewając model - sukienkę z piórem, z cekinami, która z czasem może stać się "klasykiem" jak "mała czarna". Ironia? Nie, po prostu talent Pani Marty.

Wyjątkowo cierpliwie czekałam na najnowszą kolekcję "Military Glam".
Preview nie zadowolił Klientek, natomiast jej całość robi "wow". A moje "wow", to przede wszystkim jakość. Doskonale skrojone materiały i drobiazgowość. Wymieniam dalej, i stawiam na TOP'owość, zatem burgund i khaki? Zieleń? Nie, to przecież ultra modny militarny kolor.. Nie bez kozery :)
Wykończenie musi być na temat, i dołączają odznaki na kaszmirowych plecach. Toczki? Sa dostępne w Chaos'ie.
Nie mogło zabraknąć mojego ulubione zestawu, a wiec połączenia "góra i dół". Mam na myśli spodnie & surdut w wężowym wydaniu. Kolejne brawa, to spodnie z srebrzystym blaskiem. Prosta bluzka? W kolekcji u Marty, ale z materiałem nakładającym się na plecach.
Projektantka wybrała również koronki, pojawiła się akcentowana beżowa sukienka z złotym obszyciem, czy aksamitny płaszcz na wzór angielskiego trencza.
Nie bez powodu, kolekcja Marty została przedstawiona na samym końcu, bowiem to co najlepsze.. zawsze jest na końcu.

Czy było nachalnie? Z czymś przesadziłam? Chyba nie, po prostu kolekcja "Military Glam" zachwyciła mnie od pierwszego projektu.

Już niebawem będę więcej i bardziej punktualnie publikować, a tymczasem żegnam Was.

Uszanowania,
as

Podziękowania dla Pani fotograf, Ani Szubert (www.bizzarestudio.com) za udostępnienie zdjęć.





niedziela, 16 września 2012

czwartek, 9 sierpnia 2012

Najlepsi w akcji!

HC zawsze będzie nieziemskim tworem, dobrym. Nawet, jeśli ktoś, kłapać będzie, że doroczna szopka jest bez sensu.
Święta ósemka Najlepszych rozmnaża się, ale czy płynie w dobrze-obranym kierunku? To jest dopiero pytanie... na miarę Versace?

Premiera marki była typowa, bardziej medialna. Jej wartość mogłaby wnieść do świata mody coś więcej, aniżeli za wyjątkiem imienia.
I po raz to już kolejny nie wiem (czytaj, nie rozumiem), o co jej chodzi. Są skrajności, mini & maxi, jak u Giambattista Valli, jednakże to u "Niej" nic nie trzyma się... kupy.
Wyższe, przepasane buty; kolorowe płaszcze i niespójność materiałów. Zbyt pstrokato. A może to ja jestem "na nie"?
Bardzo fajnym i top'owym akcentem jej mody jest złoto i opinające (bez pardonu) sukienki. Chwalę tylko szczupłe modelki i kończę z nią już.





Armani Privé to według mnie... Francja, zatem "nie może być lepiej", lecz nie do końca tak się dzieje.
Aktualna kolekcja, to przede wszystkim przecudowna kobiecość. Bliźniacze połączenia, zatem mam na myśli uniwersalizm w wyborze kroju najlepszego dla nas, i minimalizm (ha, zaryzykuję) à la COS.
Jego zima należy do wyblakłych odcieni niebieskiego i fioletu ("SIMPLE CP" również ma to i u siebie). Szerokie nogawki u spodni i skromne czółenka jak u ZARY. Materiały pociągające mój wzrok w bardzo niedobranym połączeniu. Nie pozostał obojętny na akcesoria i wznoszę oklaski za ozdobienie głowy.
Jestem pełna radości oglądając tak dobrze skrojoną i przygotowaną kolekcję. Nie on jeden zdaje się być prekursorem szarości & granatów, jako kolorów - kolejnych (do dodania) klasyków. I mała niecodzienność, bardzo liczna ilościowa kolekcja... Kolejny niewymuszony "plus".






Moja skromność, to Bouchra Jarrar, która mnie nie urzekła. Biel, czerń, camel'owy i może jakiś inny kolor- to przede wszystkim. Motyw przewodni stanowi pasek i nicość. Kolekcji nie potrafię zdefiniować czy nawet opisać, a tym bardziej przypisać do istniejącego trendu, może za wyjątkiem "wszystko in 1"?



Chanel od dawna mnie nie pociąga i po raz to już kolejny zabraknie jej w mojej publikacji. Jednakże, w załączeniu kilka projektów.
A może to Karl Lagerfeld wypala się? ;)




Kolejnym rzemieślnikiem mojego artykułu jest Dior, dobry Dior. Nowy (trzy-sezonowy) projektant odświeża markę, ale i dodaje jej nowych kolorów, wypierając trochę leciwe barwy. Jego kolekcja jest NIE Z TEJ BAJKI.
Nie kojarzę, aby kiedykolwiek wcześniej CD oparł się o prostotę? A tutaj, jak na wymalowanym obrazku, są spodnie 7/8 w kant w połączeniu z sukienkami. Inny przykład, to otwierające pokaz czarne garnitury. Różowa sukienka na bardziej "właściwe śniadanie" czy suknia na galę, której to nie krój, ale materiał wywoła zdziwienie.
Kolekcja jest miksem. Mnie osobiście, najbardziej podoba się odniesienie do lat 50. Nie może być inaczej, bowiem ten właśnie okres, to kwintesencja CD.






Gimbattista Valli kamufluje się. Przyozdobił buzię, kryje twarz.
Trzyma się innego trendu, a mianowicie swojego własnego. Wyolbrzymił naturę. Jest ona wszechobecna na każdym, pojedynczym projekcie.
"Fuego" i zieleń są wpisane w kanon, niemniej on nadał im nową rolę.
Kwiecistość to wzór, ale i zdobienie. Nie marnuje natury, a kolory ziemi przyozdabia listkami, złotymi.
Powinniśmy korzystać z basic'u jaki daje nam świat, bowiem w połączeniu z małym kunsztem dzieją się wielkie rzeczy, trudne w opisaniu. Brawo.




Givenchy jest jeden i ten sam. Ta sama bajka on & on. Jedno miejsce, dziesięć projektów.




Jean Paul Gaultier nie został wspomniany, bowiem "kabaretowa kolekcja" jest żartem (jego) Wielkiego formatu, ale nie mojej publikacji. Choć warto dodać, że "modowe portfolio" jest bardzo bogate i jako rodzynek stworzył modele i dla Panów.





Maison Martin Margiela to nowość, który nie został tak hucznie i barwnie powitany jak dorodna pani Donatella.
Kilkanaście projektów, kilka z nich zostanie okrzykniętych "NAJ". Kontynuuje koronkowy trend i w bardzo odważny sposób chowa swoją twarz.
Trend "buzi" (jakkolwiek chcemy go definiować) narodził się u MOSCHINO. Świat to polubił (tudzież kupił) i mnoży dalej bez końca.




I przyszedł najbardziej właściwy czas, aby przedstawić Państwu "Valentino".
Kolekcja jak najbardziej spektakularna i różnorodna. Kolejny on, który koncentruje się na darach Ziemi, ale nie tylko. Dodał granat, bordo i czerń.
Nie mógł pozostać obojętnym na delikatne drapowania, przezroczystość czy bogactwo tiulu. Spodziewałam się kolekcji na miarę "Ojejku, zakochałam się", a wyszło dobrze.






Jestem zadowolona z mojej publikacji i skromnie żegnam się!

Pozdrawiam,
as