czwartek, 30 czerwca 2011

No, co tam.. Brodaczu?


Zakręciłam się. Na poważnie.

Moda staje się nieprzewidywalna. Zaskakuje mnie wszystko. A to, (prastary) styl "chłopczycy", szerokie- (jakże) ultra-seksowne ubrania, kiepskiej jakości tekstylia, krzykliwe kolory czy inne (mało widoczne) niespójności.
Modelki w rozmiarze XXL są żartem w dzisiejszej bajce.

Pojmowałam myślenie, że bardzo spokojnym krokiem, wstępujemy w erę "zmierzchu pomysłowości" designerów, a tu pojawia się stylowa niespodzianka.
Na nic zdaje się mało widowiskowy upadek Pana Galliano czy innego mocarza francuskiego domu mody Balmain, kiedy to na wytworne salony wkracza.. broda. Ooo, tak!!? A może.. No, nie!!?

Propozycja (nie)dzisiejsza, a temat? Przebojowy? Efekciarski? Tak zwyczajnie nienaturalny.
Lubię, kocham, uwielbiam męźczyzn z zarostem. Ba, jest to kwalifikator jegomościa. I z warunku- nie zrezygnuję, jednkaże pomysł maczo rodem z epoki przedchrystusowej jest wariacki.

Powinnam dodać, "Niech się dzieje wola Nieba*, z nią się zawsze zgadzać trzeba..", ale z dalszego komentowania- podziękuję.

* Świat(-ek) mody



Pozdrawiam,

AS

sobota, 25 czerwca 2011

Dedykuję Tobie...

Oto i on, Juliusz Cezar, a za nim, w jego korowodzie, postępuje królowa Vivienne, pogromczyni greckich atletów, która przenosi mnie w świat wizualizowanej i stosunkowo niedalekiej przyszłości.

Rok 2012 zdaje się być rokiem hucznego świętowania, bo moja ojczyzna będzie przewodniczyć w UE i Londyn, który swoim przygotowaniem do Igrzysk Olimpijskich wyprze EUROpejską świetność Polski.
Nie uznaję (NIE)myślenia, że jeżeli mowa jest o sporcie, to outfit z definiowanego założenia musi być "na luzie", w kompletnej stylizacji "od stóp do głów" z najbardziej oldschool'owym logo. Przełknę i najlepiej wyprodukowaną podróbkę, ale ortalion? Nadaje się do wyrzucenia, i to błyskawicznego. Skąd ta mowa, mademoiselle?

Świetnie trzymająca się brytyjska projektantka wychodzi z innego założenia, poszukując "złotego środka". Sport może oznaczać elegancję, bo odbywające się eliminacje i zmagania, to nie tylko stadiony, ale i (przykładowe) wieczorne wyjścia.

Mężczyźni zakładają garnitury. Spodnie w kant, do kostek, z materiałową kratą i z rozporkiem prowadzącym po ukosie, z góry na dół, od prawej do lewej strony. Kolorystyka omawianego tailoring'u, to niniejsze standardy jak biel czy szarość, ale niebieski w sztafecie z fioletowym nie odpuszczają w rozgrywkach. Na prowadzenie wysuwa się i mój faworyt. Lekko połyskująca, klasyczna czerń plus mucha.

Będą szorty i dżins. Dresowe kompozycje. Pojawią się nowości na miarę rzemiosła Pani V. Połączenia dość niesztampowe, koszulo-swetry czy płaszczo-szlafroki. Wszystko to jest jednak w granicach (polskiego) zdrowego rozsądku.
Zwykłe tiszerty z nadrukowaną ikonografią Igrzysk Olimpijskich. Jeśli w pełni chcemy poczuć się jak wczasowicz(e), to zakładamy kurteczki i pleciony kapelusz na głowę. Panowie i w inny sposób troszczą się o nakrycie, nie zapominając o szalikach.. na głowie, rzecz jasna.

Atmosfera robi się gorąca, bo nie wiem, który "zawodnik" wytrwa pojedynek i zdobędzie chwalebny wieniec z liści laurowych.
Moje przeczucie może być mylne, jednakże ja kibicuję podkolanówkom. Panowie nie pokazują już ukształtowanych łydek, tylko chowają je w dłuższych skarpetach, i to koniecznie białych.
Skoro gramy, i świetnie bawimy się, to buty iście niesportowe. Sandały- gladiatorki, a więc kontynuujemy trend i mokasyny- czerwone czy niebieskie.
Dodatki- zajmują dalsze, małoznaczące miejsca.

Nachodzi właściwy czas, aby pożegnać się i złożyć gratulacje wygranym, natomiast przegranym życzę powodzenia w kolejnych cyklach mody, bo może kiedyś i oni staną na piedestale, zdobywając laur uznania.
Ja powracam do teraźniejszości z wybrakowanym zadowoleniem. Wszystko gra, ale kompozycja fioletu, pasków, krawatu, czerwieni i torby z motywem wschodu/Maroka?, burzy moją ocenę nadaną niezwyciężonej designerce mody.

Powyższa publikacja jest dedykowana Panu Juliuszowi Kuckiel

Z wyrazami szacunku,

as

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Z wyrazami uznania dla...

PL:
Jest fajnie. Miło, ciepło i przyjemnie.
Niemalże każdego poranka, duszność budzi mnie (nas?) do rozpoczęcia dnia, nowego dnia.. (z nadzieją na lepsze jutro?).
Wstajemy, oddajemy się rutynie, UBIERAMY i wychodzimy. Właśnie!!! I co na siebie zakładamy?
W tych dniach, jak dzisiaj (pomijając deszcz, zachmurzenie i lokalne ochłodzenie), powinniśmy przywdziać coś lekkiego (w znaczeniu cienkiego, a nie skąpego). A my, jak na złość, nie potrafimy rozstać się z dżinsami i pełnymi butami. Brakuje tylko wtrącenia o glanach, bądź butach do wycieczek górskich, które z czasem staną się "ulubieńcami" wszystkich studentów.

Narodowo nosimy "chińszczyznę". Bo jest tania, w miarę ładna, ogólnie- może być, do przełknięcia na jeden, góra dwa sezony. Jakość materiałów jest do zdarcia, i to szybkiego.
Czasami, coraz częściej, nie akceptuję sezonowych trendów. Pojawiają się nagle, a jeszcze szybciej odpadają (mówiąc językiem fachowym "go in and out of popularity").
Lubię Chanel i francuszczyznę, ale nie rozumiem butów dość dziwnie skonstruowanych.
Jest cienka podeszwa, odkryta przestrzeń dla palców u stóp i pojawia się "góra", która swoją zawartością (materiałem zamszopodobnym) sięga ponad kostkę kilka centymetrów i jeszcze wyżej (jak w przypadku projektów KL dla domu mody mademoiselle Coco).



Ekstrawagancja jest w pełnym wydaniu, ale już nie na medal. Zastanawiam się nad kompozycjami stroju. Spodnie? Od biedy.. Getry? Już prędzej.. A sukienka? Odpadła w pierwszym podejściu.
(nie)Stylowe buty gubią kobiecość plus nienaturalnie skracają nogi bardziej krągłych Pań (tych szczuplejszych również).
Absurdy mnożą się bez końca. Setki projektantów, tysiące wizji, miliony stworzonych kompozycji... A Ty Polaku, postaraj się zachować rozsądek i "bądź tu mądry".

Z miłości do patriotyzmu,

ENG:
It's cool. Nice, warm and pleasant.
Almost every morning, the stuffy air wakes me (us?) up to start a day, new day (with hope for a better tomorrow?).
We get up, give onself into routines, DRESS and leave our houses. The POINT!!! And what do we wear?
In these days like today (I'm ignoring rain, cloudiness and local cooling) we are obligatory to robe a light piece (in a sense.. sth. which is thin, but not so scanty). And we people, for Christ's sake, we can't split up with jeans and "full shoes". There is missing only one inclusion about "Dr. Martens shoes" and the special ones - the mountain shoes - which in time, will be our "favourite shoes of all students".

Polish nation wears (or maybe loves?) "Made in China" clothes, because they are cheap and look nice. In the general viewpoint - clothes "can be", but for one\maximum two seasons. The quality of material attritions in a very fast tempo.
Sometimes, more often than I expected, I do not accept seasonal trends, because they appear suddenly and (these fads) drop out of the game quickly (in a professional terminology we say that it goes "in or out of popularity").
I like Chanel and French stuffs, but I can't undersatnd differently structured shoes. They have a thin sole, an open space for little fingers :) and the chamois material exposes "the upper" over an ankle and higher (as we can see in KL's collections for a mademoiselle Coco's house of fashion).




This extravagance is in full version, but it doesn't deserve for a medal. I'm considering about compositions to mentioned shoes. Maybe with pants? Not really.. Leggings? It might be.. And what about the dress? It's discarded in the first attempt.
(non)Stylish shoes loose femininity somewhere and in unnaturally way, they shorten legs of fluffy Ladies (I'm including slim Ladies too).
Absurds can multiply without an end.. We have hundreds of fashion designers, thousands of visions and millions of already created stylizations.. And You, try to keep a common sense and be smart in this mess.

With love to my patriotism,

AS

sobota, 18 czerwca 2011

Polsko-angielskie pojednanie

PL:
Czułam, czuję i nie będę już odczuwać nacisków innych osób, aby moje publikacje stały się obcojęzyczne.
Nie wiem jak to wyjdzie w wyświechtanej "praktyce", ale sądzę, że z czasem będzie lepiej i coraz lepiej, i z całą pewnością stwierdzam teraz, że angielskie translacje nie będą odzwierciedlać treści polskich zdań.

Kontekst pozostanie zachowany, aby przyjezdni internauci wiedzieli, jak ja TO wszystko pojmuję.
Dodam, iż jest to próba numer "2" i tym razem nie spocznę, nawet jeśli popełnię miliardy szablonowych błędów.

Pozdrawiam,

ENG:
I was feeling, I sense and I'm not going to sentir pressures from other people anymore, to make my publications in foreign language.
I don't know how it will look like in a hackneyed "practise", but I suppose in time it might be better & it will be on the top up & up. For sure, english translations won't mirror the content of polish sentences.

The context remians preserved for visiting internauts in order to know how I understand IT everything.
Additionally, it's the second attempt (to publish posts at English language) and this time I will not rest, even if I make millions (billions) of banal mistakes.

Rgds,

AS

czwartek, 16 czerwca 2011

Facebook'owy Valentino


"Od deski do deski przejrzałam brytyjskiego i francuskiego Vogue'a (to akurat ma znaczenie), polskie wydania magazynu "ELLE", no i klapa. Totalna katastrofa.
Zobowiązanie, może bardziej przyrzeczenie, że będę publikować więcej & więcej mąci w mojej głowie, ponieważ przysłowiowo-oklepanej "inspiracji" brak. Tak zwyczajnie brak..
Nawet ikona mody, Emma Watson i zamieszanie wokół jej 21 Urodzin, nie było wystarczająco silnym bodźcem, aby napisać kilka zgrabnych zdań...".
Powyższy cytat jest fragmentem do wstępu mojego niedokończonego posta, który był trochę wymuszony, trochę na żądanie, trochę nie w moim klimacie.
I szczęście tak zarządziło, że pozostanie on w wersji roboczej moich notatek, ponieważ nie musiałam szukać daleko, aby odszukać ideę do stworzenia najnowszego posta. Bogu dzięki, że mamy Facebook'a.
Przypisałam się do prawie 200 różnych stron (bardziej trywialnych i znaczących), a najnowsze aktualności mówią o tym, co nowego dzieje się na świeczniku i w branży zawikłanego świata mody.

I tak oto witam najnowszą (pre)kolekcję F/W na sezon 2011/12 włoskiego domu mody Valentino. Kocham wszystko, co jest francuskie, a jednak włoskie smaki urozmaicają moje modowe doznania.
Jest nie inaczej, polubiłam kolekcję, jednakże jest ona dla mnie mieszanką; mixem do przełknięcia.
Pojawiły się kontrasty, dwubiegunowe połączenia, a jedna faktura materiału stanowi stały element kompozycji ubioru.
Kolory są nam znane. Delikatny i topowy róż, biało-czarne połączenia, ekri, zieleń typu moro, farbowania dwu-od-cieniowe (granat + czerń) i piaskowe złoto.
Mamy do czynienia z małym pomieszaniem. Czarna koronka łączy się z dresowym materiałem, a i klasyczny trencz został dodatkowo przyozdobiony.
Motyw kwiatowy i kokardki, które są doczepione bądź fabrycznie narysowane.
Odczuwam lekką naleciałość Chanel w stosunku do różowego żakietu, a spódnice zachowują ciągłość z poprzedniej kolekcji. Przekształcona, balerinowa spódnica jeszcze nas nie opuści.
Buty są z jednego materiału jak i torebka (powrót do klasyka.. buty + torebka = zgodność?), a naszą głowę przyozdobi woalka.
Zeszłoroczne bądź wcześniejsze modele futra można połączyć z cienkim paskiem z klamerką, złotą oczywiście.

Wszystko razem wygląda całkiem ładnie (nie do końca jestem przekonana czy "spójnie"). Zderzenie różnych światów nie przemawia do mnie, w myśl zasady "wszystko razem, i tak będzie OK", jednakże jestem przekonana, że pojedyncze i bardziej spokojne (czytaj klasyczne) elementy w towarzystwie ubrań innych brandów dają wynik jak najbardziej pozytywny, z "piątką" w indeksie.





Kolorowości życzę,

AS

niedziela, 12 czerwca 2011

Alicjo, gdzie jest Twoja wiedza?

Biblia zagięła. Mnie zagięła, no i kiedyś musiał nastąpić "ten pierwszy raz". Cofam zdanie. Nie podoba się, jest TAKIE banalne i niewłaściwe jak na mój blog, TEN blog.

Kilkakrotnie wspominałam, że pojawiły się kolekcje z cyklu "RESORT". Sądziłam, że jest to "modowa świeżynka". Coś pojedynczego, niecyklicznego.

Na "Dzień dobry" wystartowała marka Chanel z KL, który został skrytykowany. Za nim, krokiem podążył Oscar de la Renta, Erdem (I <3 U), Max Mara czy Bottega Veneta. Aktualnie, reszta. I ta "reszta", to przede wszystkim "gwiazdy" najwyższego formatu: Balenciaga, Burberry Prorsum, CK, Carolina Herrera, Donna Karan, LV, Marc Jacobs (w dwóch wydaniach), Missoni, YSL czy Zac Posen i wielu innych, których nazwiska są obce. Na pierwszy odstrzał pójdzie Burberry. Dominują głównie trencze i ciepły, nasycony, pełen radości żółty kolor. O, słoneczny. Pojawiły się i dzwony. Czyżby "era rurek" zmierzała w siną dal?



Balenciaga nie pasuje. Odbieram go trochę inaczej; inaczej niż zwykle. Pytam ponownie.. Czy maxi torby stają się podręcznymi kopertówkami?
Nie potrafię sobie wyobrazić takiej nieporęczności torebki(?).

Calvin Klein jest bardzo skromny. Stosunkowo mała ilość modeli, kolory i wzory podstawowe. Prostota kolekcji nie przemawia do mnie, choć powinno być na odwrót, bo skromność pasuje do mnie, nie wspominając o minimalizmie czy biało-czarnym połączeniu.

Diane von Furstenberg pasuje do Pani Rykiel. Jest bardzo kolorowo, czasami nawet nieznośnie. Ale fajnie. Jej fasony są lekcją dla osób, które nie mogą wpasować się w rytm trendu "wszystkie chwyty dozwolone", a więc łączę ubrania według uznania :-).







I przyszedł czas na Panią Karan. Jest wielka, bowiem jej kolekcja i mnie zaskoczyła. Spodziewałam się "normalności", codzienności ubrań, a daje Nam czystą elegancję. Nie wymuszoną, bardzo delikatną, a przede wszystkim "ze smakiem".







Moja miłość Louis Vuitton już nią nie jest. Nie rozumiem przesłania jego kolekcji. Niegdyś bóstwo było pięknem objawionym, teraz zagubiłam się w jego projektach.
Dobrze, że modelka jest stała, aczkolwiek jej "zachowania" są dla mnie niezrozumiałe.
O co kaman, my dear?



Jednakże Marc Jacobs projektujący jako MJ uhonorował sam siebie poniższym projektem:



Dalsze miejsce w alfabecie zajmuje Michael Kors.
Figury geometryczne czy różowe cętki będą wkrótce, ale i kosmiczne stworzenia nadlecą na naszą półkulę niebawem.



Aleję osobistości zamyka Zac Posen. Doczepiłam się do LV, że pozy modelki są dziwne, a co można by powiedzieć o modelce, którą przedstawiam poniżej?
Odrzucam detale, a skupię się na najważniejszym.
Proszę Państwa, poproszę o oklaski dla najlepszej kolekcji "RESORT 2012".






Przejrzałam kolekcje prawie wszystkich projektantów mody. Znanych i tych mniej. Każdy z nich chce, aby klientela nosiła nietuzinkowe ubrania.
Wszystko jest na topie. Słoneczne kolory, te neonowe i najbardziej podstawowe. Proste fasony, wzorzyste sukienki i przeróżne kombinacje odcieni. Pojawią się spódnice z kolorową podszewką, białe sztyblety i szare kozaki do kolan. Nie ominą nas pikowania, fantazjowanie czy skarpetki w sandałkach.
Będzie na brązowo, w grochy, a przede wszystkim bardzo ciekawie :-).

Pozdrawiam,

AS

Pan Sebastian

Mam nowego Pana fotografa - Sebastiana.
Jest OK, miły, sympatyczny i otwarty. Ba, podwozi do domu.
Zdjęcia też są OK.
Z czasem, i ja będę bardziej profesjonalna :)

środa, 1 czerwca 2011

Wyrocznia prawdę Tobie powie!

W przyszłym roku, letnim sezonie i w update'owanym cyklu mody, pozostanie wspólnie z nami pełen radości, kolor Barbie.

Kilka dni temu, w przeciągu 48 godzin, napotkałam na ulicy dwie niemalże identycznie ubrane kobiety. Stałymi ich kompozycji były różowe, połyskujące spodnie (7/8) i niepodrobiona firmówka LV. Rozróżniła je tylko bluzka.
W pierwszej minionej sekundzie pomyślałam "Trendsetterki!!! Gdzie jesteście???", jednakże teraz przychodzi do głowy inne pytanie "Czy polskie społeczeństwo bogaci się aż tak?".

Przeciętnego Nowaka nie stać na zakup torby. Ale spodnie sieciówki Massimo Dutti to już inna bajka, prawda? Nie należą one do najtańszych, jednakże...
Przyczepiłam się do nich właśnie, bo moim zamiarem był ich zakup, i od momentu spotkania z "Panią numer 2", zastanawiam się w którym miejscu cyklu MODY znajduje się trend kolorowych ubrań. Czy zbliża się do szczytu, a może mknie w stronę zmierzchu i w powolnym tempie róż staje się faux pas?




Odświeżyłam stronę vogue.com. Przeszukałam kolekcje i natrafiłam na zakładkę "RESORT 2012". Pisałam już o Chanel. Dodatkowo, prezentują się: Erdem, Oscar de la Renta, Max Mara & Bottega Veneta. W trzech z pięciu, odnalazłam przebłyski bądź wyrazistość kolorów. Najbardziej rzucający się w oczy jest włoski akcent BV, a najmniej dający się odczuć Pan de la Renta, który soczystość zachował na iście balowych sukniach.

Jestem przekonana, że tegoroczne wiosenno-letnie zakupione ubrania znajdą zastosowanie w roku następnym i może na zaś :)

Letnio pozdrawiam,

AS