wtorek, 29 marca 2011

Z cyklu: "Mistrzostwo Pana Piotra"



Bardzo lubię być w obiektywnie Pana Piotra.
Zdjęcia zostały zrobione "ot tak!", bez szczególnej aranżacji czy zaangażowania.
Jak zawsze, jest pięknie :-)

poniedziałek, 28 marca 2011

Intimissimi działa! Bądźmy (trendy) zielone!


Najnowsza akcja marki Intimissimi zachęca do ekologicznego działania :)
Za każdy oddany biustonosz (niezależnie czy jest on włoskiej marki czy innego brand'u), sieciówka na zakup firmowego biustonoszu odliczy 12 złoty.
Jednakże, ceny bielizny tej marki nie należą do najniższych, a górna część bielizny ma się nijak bez "dołu". Lepiej kupić "dół" bez "góry" :)

Aaaa, i zapomniałabym o najważniejszym. W myśl akcji, "promocja" dotyczy tylko jednego biustonoszu, tzn. oddaję jeden - otrzymuję zniżkę na nowy. Mam do zbycia kolejną "górę", zatem jestem zobowiązana do zakupu nowej "góry".. Uogólniając, promocje nie łączą się :)


sobota, 26 marca 2011

Drogie Panie, ogarnijcie się!

Tego na tym blogu jeszcze nie było, abym uraczyła Państwa dwoma postami w przeciągu 24 godzin.

Jak widać, wszystko jest wykonalne, wystarczy dobry materiał + natchnienie.
Nie jest tajemnicą, że jestem fanką dobrego zachowania. W ostatnim czasie stałam się przewrażliwiona na punkcie wyglądu i zachowania Polek (nie generalizuję, ale mowa jest o kobietach w nieograniczonej rozpiętości wiekowej).

Odczuwam bardzo duże niezadowolenie, kiedy to młoda dziewczyna niepoprawnie prowadzi się, bądź jest niepoprawnie pijana. Na mój plus, ale nie wiem, co dzieje się w głowie panny (pani) "porządnie wstawionej".
Każdy ma swój powód, aby mieć gorszy dzień, ponieważ problemy i zmartiwenia rodzą się na każdym kroku, jednak (w moim przekonaniu) "zapijanie" jest dobre na moment. A w dodatku, bardzo ulotne.

Powracając do zachowania. Alkohol - OK; dobry humor, aby pożartować (zaznaczam, że..) w miejscach publicznych - rozumiem; przekleństwa - zależą od sytuacji i nie zawsze świadczą o tym, że nasza "buzia jest rynsztokiem", jednakże nie potrafię pojąć gdzie kobiety zagubiły swoją kobiecość i maniery, które niegdyś wynosiło się z domu.

Lata przedwojenne bądź międzywojenne wieku ubiegłego są dla mnie kwintesencją, czytością prawdziwej damy. Pomijam aspekty ówczesnych trendów mody, ale Panie umiały dopasować się, a właściwie, to powinnam napisać, że "wpasować się" do każdej sytuacji, rozwiązać "nieczysty" problem czy pokazać francuską wyższość.
Niestety, w dzisiejszych czsach tylko drobna część damskiej populacji poprawnie odczytuje i przekłada na swoje życia znaczenie "STYLU" (przypominam, że "styl" nie jest definiowany jako moda, tylko moda).
O randze naszego zachowania nie świadczy również pozycja, którą zajmujemy na drabinie społecznej. Śmiało mogę powiedzieć, że ze stylem każdy może się urodzić, bądź można go nabyć. Gwarantuję, że różnica w eleganckim zachowaniu odczuwalna jest "ot tak".

Moja krótka publikacja nie wynika z mentalności bycia Polką czy złego humoru, ale jest czystą obserwacją kobiet. Nie dołączę zdjęć czy in. publikacji, ponieważ sam tekst doskonale zobrazował problem, mój problem.

Z pozdrowieniami,
Alicja

piątek, 25 marca 2011

Zabłyśnij, kotku!

"Ma być grubo!" i tego właśnie trzymajMY się.
Nie rozchodzi się o ilość czy wielkość, ale o chic!
Szyk nas samych i ubrań, które będziemy przechowywać w garderobach, kiedy to już Pani Zima wkroczy na polskie salony.


Cały czas "PIÓRO-mania" zdobi nasze ciała, a nieciekawie wyglądające kobiety zadziwić będziemy futrami (niekoniecznie sztucznymi, a najlepiej białymi).
Skóra staje się naszą nową "warstwą" i odsłoną jednocześnie.







W teorii mody przerobiliśmy już (prawie) wszystko. Trendy pojawiają się cyklicznie (w odstępstwie kilkunastu lat), ale tego (chyba) jeszcze nie było.
Dyrektor kreatywny francuskiego domu mody LV stworzył akcesoria - bransoletki wyglądające jak kajdanki.
Może z czasem i Swarovski dołączy do grupy genialnych kreatorów, kiedy to za jego przyczyną biżuteria będzie ultra-seksowna (w domyśle czysto "łóżkowa" :)).





Nie mogłabym zapomnieć o bucikach, które są moją słabością.
Podoba mi się, a nawet bardzo, że wielcy tego świata stworzyli fasony przypominające a'la lateksowe koturny.





Kolory są takie, a nie inne. Każdy z projektantów został obdarzony inną wyobraźnią, a więc podąża inną drogą.
U jednych gości minimalizm, Chanel promuje babcine wzory, a ponownie powracający Marc Jacobs skupił się na zieleni, granacie czy ostrym odcieniu żółtego.




Dodatkowo, Valentino podaje nam jak na tacy beże czy róże, które mogą przełamać szarość kolekcji jesiennych.
Już wcześniej informowałam, że nowym klasykiem (który wyprze Chanelowską czerń) jest właśnie szarość w każdym dowolnym wymiarze czy odmianie.





Nie pozostaje mi nic innego jak błyszczeć. I to już za kilka miesięcy :)

środa, 16 marca 2011

Melodyjnym krokiem wkroczyłam do świata kolorów


Wiosna (jeszcze nie na dobre), ale zagościła już w naszym klimacie. Robi się coraz cieplej, choć podobno ma być jeszcze chłodno.
Zauważyłam, że niektórzy z nas tak bardzo oczekują na przyjemniejsze (czyt. cieplejsze) dni, że momentalnie przeskoczyli na wszystko, co jest "LETNIE". Jestem troszkę zdegustowana, ponieważ młode panienki od razu poczuły nowy klimat i wyciągnęły z szaf a'la skórzane kurteczki, a trochę bardziej leciwe towarzystwo ubiera baleriny na gołe stopy. OK, OK. Ja rozumiem wszystko, że taka moda, taki czas, miłość i wiosna, ale w naszym klimacie, przy aktualnych anomaliach temp., niektóre zachowania są zwyczajnie niewłaściwe. A właściwie, to są głupie.
Pomarudziłam trochę, a tu o kolorach ma być mowa. Nie będzie to rewolucja na miarę "Kuchennych rewolucji", ale polubiłam kolory. Soczyste kolory. Nie zamierzam odchodzić od ukochanego minimalizmu, ale może czasami coś, czymś delikatnie przełamię.


Uwiódł mnie nowy trend "dżungli". Bardziej kolorystyka zieleni. Od dawna poszykuję szpili w kolorze.. Z I E L O N Y M. I brak. Nigdzie nie ma. Sądzę, że na polskie salony (czółenka) przybędą w następnym roku, ale w przyszłym roku, to moja lista "must have" będzie nowa.


Poza kolorem natury, spodobał mi się kolor kobaltu i pomarańczowego. Hermèsowa torebka w odcieniu żółci może być dobra na każdą okazję (nawet ślub panienki Kate M.).



Od bardzo dawna świat mody trąbi o tym, że wszystko co jest nudne "wypada (już) z gry", a my wierne pionki mamy bawić się kolorkami jak kredkami.
Sądzę, że niektórym projektantom mieszanie farb wyszło całkiem na dobre. I zauważyłam, że na sezon F/W 2011/2012 nie tylko podstawowe kolory będą rządzić naszą garderobą. Czas najwyższy rozświetlić nasz marazm i uśmiechnąć się w stronę słońca.






czwartek, 10 marca 2011

W pogoni za Kate, Kate Middleton!

To będzie piękny ślub, na miarę ślubu Lady D. i księcia Karola.
Media huczą już od spekulacji na temat sukni w jaką przywdzieje się młodziutka Brytyjka. Pewne jest, że będzie to suknia angielskiego projektanta (a sądziłam, że tylko Francuzi i Włosi kochają, to co "własne").

Nie pamiętam już gdzie, ale wyczytałam, że naczelnym projektantem (sukni ślubnej) będzie Alexander McQueen (a właściwie, to Sarah Burton).
Dla mnie suknia Lady D. była w stylu Couture, tak jakby projektu młodego (na tamte czasy) Galliano. Sądzę, że suknia panny K. będzie również zjawiskowa.

OK, organizacje ślubne przekazuję dla osób odpowiedzialnych za tę materię, a ja zastanawiam się nad etykietą. Z całą pewnością w zaproszeniu zostanie określone jaki "dress code" jest pożądany (względnie mile widziany). White, a może black tie dla panów, a panie? Suknie, może garsonki.. Obowiązkowo kapelusze i rękawiczki! Nawet gdyby stał się cud i w Wielkiej Brytanii temperatura dochodziłaby do 40 st. C, to Panie zakładają rajstopy, bądź pończochy. Bez wyjątków, jakichkolwiek.

Mnie jednak interesuje strefa obuwia. Jak odpowiednio połączyć zaszczytną uroczystość z trendami w modzie? Postawić na oryginalność, w myśl zasady "A co mnie to!!!", czy może "Elegancja Francja". Ewentualnie, góra może być stonowana, a dół "jak kto lubi".

Ja wyszukałam następujące propozycje. Początkowo, chciałam ograniczyć się tylko do Christiana Louboutin'a i Valentino, ale projekty Versace, YSL, Briana Atwood'a czy Jimmiego Choo też są OK! Zatem, stylizujemy się i bookujemy bilety na nadchodzącą uroczystość.





A może takie?





Od wyboru do koloru, od obcasika do szpily, od delikatności aż po upiorność. To od nas zależy w jaki sposób chcemy zaprezentować się. Przy takiej okazji, wybór jest tylko jeden. Najlepiej jak tylko potrafimy!

wtorek, 8 marca 2011

I bądź tu mądry!

I przyszedł czas najwyższy, aby płaszczyki, puchowe kurteczki wynieść do piwnicy albo szczelnie schować w garderobie, w oczekiwaniu na następną (oby bardziej łagodną i przyjemną) zimę.
Niestety, ale zima w Polsce nie odpuszcza i ma się całkiem dobrze (wyrażam głęboką nadzieję, że z końcem miesiąca wiosenne trencze będą odpowiednie do pory roku, a nie fanaberią i to nie tylko moją).

Porządki swoją drogą, ale wymiana garderoby na kolekcję wiosenną jest coraz bliżej, a właściwie, to proces zakupowy został oficjalnie rozpoczęty w miesiącu lutym, kiedy to sieciówki i bardziej luksusowe brandy uraczyły nas sandałkami, szortami czy letnimi sukienkami.
Ja nie mogę pozostać w tyle i postanowiłam zakupić czółenka. Pierwsze podejście zaliczam do bardzo udanych. Odszukałam delikatne skórzane butki na szpiluni 10 cm. Wszystko jest zgodne. Dobry materiał, wysokość, kolor czarny.. ogólna prezentacja buta jest na 5+. Jednakże, zaczęłam zastanawiać się, ponieważ marki lasnuję wszystko co jest mocno kolorowe (w tonacji kiedyś tylko dziecięcej), marynarskie bądź nude.. albo całkowicie wyjęte z kontekstu..
Klasyczna szpilka zawsze jest OK. Pani ekspedientka była miła i pokazała pochodne modele jednego buta. A to platforma, skóra lakierowana, ba nawet czerwona podeszwa.. I problem zakupu butów przeobraził się w kolejny "problem tygodnia".

W moim przekonaniu, ciężko jest wybrać rzecz, która sprostałaby naszym (przynajmniej moim) podstawowym oczekiwaniom. Rynek mody zasypuje nas coraz to większą ilością projektantów z nietuzinkowymi pomysłami, które niegsdyś istnieły w strefie wyobraźni, a aktualnie mają swój przekład w masowych kolekcjach.
Swego czasu, panna Coco i inni guru mody tworzyli TYLKO 2 sezonowe kolekcje: S/S i A/W. Składały się one z kilkuset wzorów. Aktualnie, setki projektantów tworzą od kilkunastu do maksymalnie 50 (względnie) 60 róznych modeli. Pojawiły się "fast fashion" i inne. Może to i dobrze, ponieważ MY sami nie jesteśmy monotonni, bardziej bawimy się tym, co mamy pod reką, blogerki tworzą nowe stylizacje.. Ale co ma zrobić Alicja, która ceni przede wszystkim prostotę i klasykę swojego ubioru?